wtorek, 29 września 2015

Homecoming week!

Niestety pisanie bloga ostatnio niezbyt mi wychodzi. Cały mój wolny czas pochłania szkoła. Szczerze mówiąc, nie jest łatwo, a moje oceny nie wyglądają dobrze. Jak zwykle najgorzej idzie mi matma, szczególnie, że  w amerykańskiej szkole wydaje mi się strasznie chaotyczna i nielogiczna. 
Na całe szczęście w zeszłym tygodniu w Mountain Crest high school mieliśmy homecoming week, który pozwolił oderwać mi się myślami od szkoły. 
Każdego dnia podczas tego tygodnia mieliśmy przebrać się na zadany temat. Byłam trochę rozczarowana, bo niewiele osób przebrało się za cokolwiek. W poniedziałek był spirit day, czyli mieliśmy mieć na sobie kolory naszej szkoły- pomarańczowy i niebieski. Wtorek był dniem Throwback Tuesday, kiedy przebieraliśmy się w stroje z przeszłości. Ja wybrałam lata 80te i jako że, moja host mum jest fryzjerką, miałam na głowie napuszone loki, żywcem z lat osiemdziesiątych. Wyglądało to spektakularnie i nawet wzięłam udział w konkursie na najlepsze przebranie. Cały dzień upłynął mi bardzo miło i wiele ludzi komentowało mój strój; wow, you look great! Zabawa skończyła się na treningu cross-country, kiedy okazało się, że akurat tego dnia mamy robione zdjęcia drużynowe(sic!) To będzie zdjęcie godne zapamiętania, bo pośród ludzi z drużyny ubranych w biegowe uniformy, z moją szaloną fryzurą i brokatowym makijażem, wyglądam jak święcąca się choinka bożonarodzeniowa. 

Muszę poprosić, moją hostmum żeby wysłała mi resztę zdjęć jakie zrobiłyśmy. Na tych mało co widać.

Zdecydowanie najbardziej ekscytującym dniem tygodnia była środa kiedy odbyła się powderpuff game. Powder puff to mecz footballu, w którym wyjątkowo  zamiast chłopaków, grają dziewczyny, a faceci przebierają się za cheerleaderki. Mimo tego, że nie mam najmniejszego pojęcia o co chodzi w footballu amerykańskim zapisałam się na treningi i mogę z dumą oznajmić, że mecz okazał się absolutnym sukcesem. Moja drużyna wygrala mecz a ja poznałam nowych ludzi. Zdecydowanie było warto!
Moja hostfamily jest super. Przychodzą na prawie wszystkie zawody cross country i na powderpuff game też ich oczywiście nie zabrakło!

W piątek odbył się „prawdziwy” mecz footballu i nasza drużyna wygrała bardzo dużą przewagą punktów. Wiem, że dla niektórych wymieńców football jest nudny, ale ja uwielbiam ten sport, szczególnie że po powderpuff game zaczynam rozumieć o co w nim chodzi. Atmosfera na trybunach jest niesamowita. Wszyscy dopingują naszą drużynę i zwykle następnego dnia większość fanów footballu przychodzi do szkoły zachrypnięta. Tym razem jako że była to homecoming game, cała oprawa meczu była dopracowana w najmniejszych szczegółach. Przed rozpoczęciem, nad boisko przyleciał helikopter i prawie dotykając trawy zrzucił piłkę footballową w ręce przewodniczącego samorządu. Czyste szaleństwo! Oczywiście nie obyło się też bez fajerwerków. 

W sobotę mieliśmy homecoming dance, ale to już materiał na nowy wpis. 
Muszę powiedzieć, że poprzedni tydzień bardzo zmienił moje samopoczucie. Jestem w Utah już ponad miesiąc i zaczynałam czuć, że nie radze sobie tak dobrze jakbym tego chciała. Chociaż wcześniej też poznawałam nowych ludzi, to po wszystkich activities w jakie zaangażowałam się w czasie homecoming week mogę powiedzieć, że wszystko nabiera kolorów i czuję się tutaj coraz lepiej. Także rada dla przyszłych wymieńców: próbujcie różnych nowych rzeczy, nawet jeśli wydaje wam się, że to coś do czego nie macie odpowiednich umiejętności. W moim przypadku gra w football, czyli coś co było mi zupełnie obce, przyniosła wiele pozytywnych zmian.

Na koniec trochę zdjęć z ostatnich tygodni:
p.s tydzień temu do mojej host family dołączyły dwa małe kociaki! Są absolutnie urocze i ciągle chcą żeby je głaskać.















czwartek, 17 września 2015

Pierwsze tyodnie w amerykańskiej szkole i cross country team


Nie udało mi się tu nic napisać od ponad dwóch tygodni. Jestem na siebie zła, bo bardzo chciałam mieć jakąś pamiątkę z tego wyjazdu. Naprawdę nie podejrzewałam, że szkoła będzie mi tutaj zajmować tyle czasu. 

Od ostatniego wpisu wydarzyło się tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć. Zmieniłam plan lekcji jaki miałam na początku. Wzięłam bardziej wymagające klasy i szczerze mówiąc trochę tego żałuję. Mój plan lekcji wygląda teraz tak:
1. Math 3
2. French 1010
3. Medical Anatomy/Physiology
Lunch
4. AP US History
5. Spanish
6. Theatre

Dołączyłam też do cross country team! Na początku było bardzo ciężko. Logan, w okolicach którego mieszkam jest na wysokości 1400 mnpm i to dało mi mocno w kość. Dodatkowo moje pierwsze zawody biegłam w temperaturze 32stopni! Chociaż biegałam wcześniej w Polsce  i sprawiało mi to dużą przyjemność, to teraz muszę walczyć o każdy przbiegnięty krok. Nasz sezon biegowy jest krótki, ale za to bardzo intensywny. Jeździmy na zawody aż dwa razy w tygodniu. 
Uwielbiam armosferę jaka panuje tutaj na każdych zawodach. Wszyscy dopingują ludzi ze swojego teamu, ale często zdarza się, że nawet od ludzi z innych szkół słyszę: good job! You can do it! Myślę, że to jest coś czego bardzo brakuje w polskich szkołach. Poczucia, że jesteś częścią drużyny, która cię wspiera i dopinguje. W Mountain Crest High School cross country team liczy ok. 140 osób(!) Niestety to nie jest tak, że wszyscy od razu mam swoją paczkę znajomych. Wszyscy się tutaj znają od wielu lat i często ich rozmowy kręcą się wokół ich wspólnych znajomych, których nie znam, albo miejsc w których nigdy nie byłam.
Przed moim wyjazdem nasłuchałam się o tym jacy Amerykanie są otwarci, przyjaźni i jak bardzo lubią wymieńców. Co prawda wiedziałam, że poznawanie nowych ludzi nie jest łatwe i że po prostu potrzeba na to czasu, ale mimo tego pierwsze tygodnie po przyjeździe  były bardzo trudne. Amerykanie dużo się uśmiechają i są bardzo mili, ale wszystkie rozmowy zaczynają się od Hi, how are you? I… właściwie na tym się kończą. Muszę się bardzo starać, żeby podchodzić i zagadywać do obcych ludzi, szczególnie, że zawsze miałam z tym problem, a tutaj ogranicza mnie jeszcze język. Czuję, że z każdym tygodniem jest zdecydowanie lepiej, ale zdecydowanie daleko mi do posiadania grupy znajomych, z którymi mogę spędzać czas po szkole i dobrze się bawić. Mam nadzieję, że po prostu potrzebuję trochę czasu, szczególnie, że już widzę duże postępy w kontaktach z ludźmi, odkąd tu przyjechałam. Czasami sytuacja zmusza mnie do tego, żeby prosić obcych ludzi, żeby podwieźli mnie do domu. Chociaż na początku sprawiało mi to bardzo duży kłopot, teraz jestem mistrzem rozmów w stylu: Hi, what’s up? What’s your name? Can you give me a ride home, please? Zdecydowanie muszę popracować nad tym, żeby mówić coraz więcej i nie bać się zaczynać rozmowy.

Na koniec parę zdjęć z ostatnich tygodni


Mam nadzieję, że kiedy minie te parę pierwszych tygodni i zacznę lepiej organizować wszystko związane ze szkołą i treningami, wpisy zaczną pojawiać się regularnie!